wtorek, 5 czerwca 2012

THE WATCH - zatrzymać czas

ZATRZYTMAĆ CZAS !



Caravaggionizm – domena Włochów?
The WATCH, Progresja 25-05-2012 The WATCH , Blue Note 26-05-2012







Kolejna trasa , tym razem żółta, włoskich naśladowców, a ja po raz kolejny nie mogłam się doczekać spotkania w nimi. Fenomen naśladownictwa z powodzeniem kontynuowany przez Włochów jak się okazuje sięga zamierzchłych czasów . Formuła stylistyczna wprowadzona i rozwinięta ok. 1605-1640 przez włoskich kontynuatorów i naśladowców Caravaggia , W PRZYPADKU THE WATCH, mamy do czynienia z kontynuowaniem spuścizny LEGENDARNEJ FORMACJI GENESIS, rozpoczętej gdzieś w latach 90-tych charakteryzuje się zdecydowaną grą światłocienia, śmiałymi skrótami perspektywicznymi, intensywnym koloryt em (dominacja czerwieni, brązów i czerni), ukazywaniem postaci na bliskim planie i mrocznym neutralnym tle, mocne efekty naturalistyczne i iluzjonistyczne, patos, ekspresja, dramatyzm.






Było tak i tym razem, po raz 4 w naszym kraju trasa przebiegała zgodnie z zaplanowanym scenariuszem z pewną dozą przestrzeni do wypełnienia przez niekontrolowane emocje i niespodzianki szykowane przez publiczność. Wierni wielbiciele hołdujący znanym z poprzednich kilku wizyt klimatem z niegasnącym entuzjazmem wypełniając sale koncertowe w oczekiwaniu na to, co przytaczając innych klasyków - „To se ne vrati, Pane Havranek” , bo pomimo ,ze wszyscy ze starego składu Genesis żyją i mają się wyśmienicie, to chociażby z tego powody, że są zadowoleni z miejsca w którym są, nikt nie liczy na cud powrotu do „POCZATKU” . Jednym słowem – zaskoczeń nie ma, jest to na co wszyscy czekają- potężna dawka Caravaggionizmu w wykonaniu mistrzów .
I tym razem dominowała tematyka „religijna oraz specyficzne sceny rodzajowe: wróżenie z ręki, oszukiwanie w czasie gry w karty, grajkowie i muzykanci, młodzieńcy w tawernie, itp. Słowem wszystko to na co nas swoimi zapowiedziami przygotowali : repertuar z Nursery Crime, ponadto kilka kawałków z „A Trick Of The Fail” i „Wind And Wuthering”
Więc co by było gdyby Caravaggio żył?
What if Gabriel had carried on with Genesis?






ZATRZYMAJMY WIĘC „CZAS” by grał dla nas ...
Sung by great Gabriel style vocals and playd with early 70's setup.
Malujmy z manierą i zacieciem mistrza i niech odżyje twórczo w dziełach prawie tak wspaniałych jak oryginał.
Wszyscy zgromadzeni w Progresji byli jednomyślni. Być i czuć jak dawniej jest fantastycznie, a ,ze Włosi nie przypominają w najmniejszym stopniu wizualnie swoich odpowiedników, cóz wystarczy zamknąć oczy i użyć wyobraźni, reszta się zgadza.






Czy powinnam dodać, że to była wspaniała uczta? Czy powinnam powiedzieć,że nie znam bardziej skromnych i sympatycznych ludzi, szanowanych naprawdę wśód wielkiej rzeszy fanów? Czy powinnam wspomnieć, że bez zastanowienia skorzystałam z okazji odbycia dwóch podróży w „CZASIE” i to dzień po dniu, i było to za każdym razem magiczne przeżycie? Może dlatego,ze obok Yes Genesis to kapela mojego życia, a na erę Gabriela niestety urodziłam się za późno? Więc czy, jeżeli nie miało się możliwości obejrzenia swoich idoli na scenie, to może dziwić fakt iż taka okazja z Caravaggionistami jest witana euforycznie?





Ma być tak jak kiedyś, po staremu, na historycznych instrumentach, w statycznej formule koncertu statycznego ale z ogromna ekspresja wykonania. Pamiętam, ze kiedy na poprzednim koncercie skojarzyłam podobieństwo scenicznego wykorzystania przez Rossetiego podwójnego mikrofonu, zlepionego taśmą – w identyczny sposób jak miał Gabriel, nie miałam wątpliwości, że pójdę na ich kolejny koncert.






Mimo,że byłam w piątkowy wieczór w Progresji to w sobotę pobiegłam do Blue Note tym bardziej. Przewidywalność koncertu może niektórym nasunąć kolejny klasyczny cytat „Lubie tylko piosenki które znam” - ale czy to coś złego sczytywać każde słowo z ust wokalisty lub wychwytywać zmiany czy pomyłki? Tacy byli ci których nie trzeba było przekonywać do odbycia tej podróży w czasie. Ja i mi podobni zawsze beda wypełniać sale, małe i odrobinę większe by posmakować dzieł Caravaggia, jego kunsztu i niekontynuowanego mistrzostwa.





Ach, dodam tylko, że wychodząc z Blue Note zaczepił mnie Guglielmo Mariotti rozpoznając mnie z wczorajszego wieczora i stwierdził,ze chyba zrobiłam co najmniej kilka tysięcy zdjęć. Odpowiedziałam, że przez te dwa koncerty zrobiłam jedno zdjęcie, tylko jedno . Jedno dobre zdjęcie a tysiące innych ... zwykłych.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz